niedziela, 8 maja 2011

IV. Ponowna wizyta Kacusi

Minęło parę dni, zanim Kacusia pojawiła się ponownie. Leżała na huśtawce zwinięta w kłębek, ale nie była sama: towarzyszył jej rudy kocurek sąsiadów, który od czasu do czasu, wcześniej od Kacusi, przychodził do dziadków napić się mleka. 
Maciuś, bo tak się właśnie wabił, był cały rudy i miał piękne, zielono-brązowe oczy. To był bardzo inteligentny kotek. Potrafił właściwie ocenić sytuację, wiedział kogo się bać, a kogo nie,  umiał poprosić o mleko. W dowód wdzięczności podnosił bardzo wysoko ogon i wiedział, że dziadek Leo i babcia Klara to bardzo porządne, duże zwierzątka.
Babcia bardzo się ucieszyła widząc Kacusię z Maciusiem na huśtawce. Natychmiast podreptała po mleko i postawiła niedaleko kotków. Ale jakież było jej rozczarowanie, kiedy okazało się, że Kacusia tylko powąchała mleko i odeszła. Za to Maciuś jak zwykle chlipał z wielkim apetytem.
- Ojejku, co ja teraz zrobię?! - pomyślała babcia. Poczekam aż przyjdzie dziadek, może on coś na to zaradzi. Kacusia na pewno jest bardzo głodna...
Dziadzio wrócił szybko i wszystko stało się jasne: nie wszystkie kotki lubią mleko. Niektóre w ogóle go nie piją.
- Ale nasza Kacusia przecież piła - oponowała babcia.
- Tak - przytaknął dziadek - ale tylko raz i teraz nie chce.
- Może jej zaszkodziło - zmartwiła się babcia.
- Całkiem możliwe - potwierdził skwapliwie dziadek i zaproponował, że odstąpi Kacusi swoją porcję pasztetu. Babcia natomiast zaproponowała, że odstąpi swoją. Po chwili oboje uznali, że podzielą swoje porcje równo: połowę od babci i połowę od dziadka.
- Tak będzie sprawiedliwie - podsumował dziadzia.
Babcia zgodziła się z dziadkową propozycją i przyniosła z kuchni pasztet. Postawiła go w bezpiecznej dla kotków odległości, po czym oddaliła się. Pierwsza do miseczki podeszła Kacusia. Jedzonko bardzo jej smakowało, bo aż zamknęła oczy podczas jedzenia i wylizała talerzyk do cna.
Maciuś nie był zainteresowany jedzeniem. Tylko powąchał talerzyk. Miał swoich opiekunów więc nie głodował. Kiedy Kacusia się najadła, oboje zniknęli za ogrodzeniem przez dziurę w płocie.
- Ale mamy kota - narzekała głośno babcia - ciągle tylko znika i znika.
- Nie bądź taka niecierpliwa Klarciu - skwitował wypowiedź babci dziadek - Kacusia musi się najpierw z nami oswoić.
- Jak długo będzie trwało to oswajanie, Leonku? - spytała babcia.
- Około roku - odparł rzeczowo dziadek i pokiwał głową. 
- Tak długo? - oczy babci zrobiły się aż okrągłe ze zdziwienia. - Nie zgadzam się. Oswoję Kacusię szybciej...
Po tym postanowieniu babcia podreptała do kuchni gotować obiad.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz