Pewnego dnia dziadek kupił w sklepie dla zwierząt
kolorowe piórka, zamocowane na dość długim druciku. Wtedy też babcia
wpadła na genialny pomysł. Kiedy Kacusia przyszła jak zwykle i się
najadła do syta, babcia wzięła od dziadka zabawkę i zaczęła się nią
bawić z Kacusią, zbliżając się jednocześnie do uchylonych drzwi. Gdy
kotka też zbliżyła się do nich na wyciągnięcie ręki, babcia zaczęła
poruszać piórkami tak intensywnie, że Kacusia rzuciła się na nie całą
sobą. To spowodowało, że drzwi zostały zamknięte! I to osobiście przez
Kacusię! Babci dokładnie o to chodziło! Zastygła więc w bezruchu
obserwując kotkę. A Kacusia zrobiła okrągłe ze zdziwienia oczy i
popatrzyła na babcię. Babcia udała niewiniątko i słodkim głosem spytała:
-Co się stało Kacusiu? Drzwiczki się zamknęły?
Kacusia podeszła pod szybę drzwi werandowych i zaczęła obwąchiwać ją czubkiem nosa. Babcia starała się nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Przemawiała do Kacusi łagodnie i cichutko:
- Wszystko jest dobrze, Kacusiu. Nie bój się. Nic się nie stało...
Kiedy babcia zaobserwowała u kotki coraz większe zaniepokojenie, cichutko miauknęła. Tak! Babcia miauknęła. Kacusia znieruchomiała, a właściwie można by powiedzieć, że oniemiała. Jej oczęta były jeszcze większe, niż poprzednio. A babcia tymczasem uklękła, potem przegięła się w pół przybierając pozycję kotka i kontynuując:
- Miau? Kacusiu, miau?
Zachowując się w ten sposób i patrząc przy tym na drzwi, babcia próbowała nauczyć Kacusię prosić o ich otwieranie...
Tak więc, kiedy to Kacusia po chwili miauknęła, babcia otworzyła
przed nią drzwi i powiedziała.
- Pięknie Kacusiu. Miau? - widzisz - i otwieram przed tobą drzwi...
Dobry kotek...
Zabawę tę babcia powtórzyła jeszcze parę razy, kiedy kotek znowu gościł u staruszków. Aż wreszcie Kacusia nie bała się już zostać dłużej, bo wiedziała, że wyjdzie, kiedy tylko da sygnał miauknięciem...
-Co się stało Kacusiu? Drzwiczki się zamknęły?
Kacusia podeszła pod szybę drzwi werandowych i zaczęła obwąchiwać ją czubkiem nosa. Babcia starała się nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Przemawiała do Kacusi łagodnie i cichutko:
- Wszystko jest dobrze, Kacusiu. Nie bój się. Nic się nie stało...
Kiedy babcia zaobserwowała u kotki coraz większe zaniepokojenie, cichutko miauknęła. Tak! Babcia miauknęła. Kacusia znieruchomiała, a właściwie można by powiedzieć, że oniemiała. Jej oczęta były jeszcze większe, niż poprzednio. A babcia tymczasem uklękła, potem przegięła się w pół przybierając pozycję kotka i kontynuując:
- Miau? Kacusiu, miau?
Zachowując się w ten sposób i patrząc przy tym na drzwi, babcia próbowała nauczyć Kacusię prosić o ich otwieranie...
Tak więc, kiedy to Kacusia po chwili miauknęła, babcia otworzyła
przed nią drzwi i powiedziała.
- Pięknie Kacusiu. Miau? - widzisz - i otwieram przed tobą drzwi...
Dobry kotek...
Zabawę tę babcia powtórzyła jeszcze parę razy, kiedy kotek znowu gościł u staruszków. Aż wreszcie Kacusia nie bała się już zostać dłużej, bo wiedziała, że wyjdzie, kiedy tylko da sygnał miauknięciem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz