niedziela, 8 maja 2011

VI. Pierwszy pobyt Kacusi w domu

Dziadek codziennie wychodził do ogrodu, do Kacusi i rozmawiał z nią, a ona nie uciekała już tak daleko jak poprzednio. zaczęła nawet wyczekiwać przyjścia dziadka. Aż pewnego dnia... Babcia akurat sprzątała w pokoju i mimochodem spojrzała na ogród. Jakież było jej zdziwienie gdy zobaczyła, że dziadek niesie Kacusię zgiętą w pół, przed sobą, a na rękach ma wielkie, ogrodowe rękawice. Kotka w ogóle nie oponowała, tylko biernie poddawała się rytmowi dziadkowych kroków.Babcia domyśliła się, że wejdą z drugiej strony domu i podreptała szybciutko im naprzeciw. Weszła, a właściwie wpadła do pokoju dokładnie w chwili, gdy Kacusia zeskakiwała na podłogę. Ale widząc babcię tak się przestraszyła, że dała susa w kierunku drzwi ogrodowych. Zdesperowana babcia również dosłownie rzuciła się na drzwi i zdążyła je zamknąć. Nie spodobało się to Kacusi, więc uciekła na przedpokój. A stamtąd do pokoju. Gdy tylko się w nim znalazła, podbiegła pod oszklone drzwi i próbowała przez nie wyskoczyć na zewnątrz, wydając przy tym dźwięki obdzieranego ze skóry lamparta. Dopiero teraz dziadkowie zauważyli, że zza uszka Kacisi wystaje piórko ptaszka. Wyglądało to przekomicznie: miauczący przeraźliwie kotek z ptasim piórkiem! Dziadek i babcia zanieśli się śmiechem, a Kacusia na chwilę zamilkła zdziwiona. Po chwili wyła dalej, uciekając na przedpokój. A stamtąd do piwnicy. Ale nie od razu zeszła niżej. Najpierw wskoczyła na murek okalający schody i popatrzyła na świat przez znajdujące się tam, maleńkie okienko. Następnie zbiegła na dół po schodach i znalazła się w pralni. Sprawdziła możliwość ucieczki, ale wszystkie okienka były pozamykane więc skierowała się do kotłowni. Tam również zeszli staruszkowie. Kacusia była wyraźnie zmączona. Usiadła sobie na podłodze i obserwowała ruchy babci Klary i dziadka Leona. A oni starali się zachowywać spokojnie, żeby nie przepłoszyć kotka. Dziadziuś usiadł sobie na starym krzesełku, a babcia stała i przemawiała pieszczotliwie: kotek wydawał się być nieco uspokojony. Po krótkim odpoczynku Kacusia podniosła się z podłogi i patrząc babci prosto w oczy miauknęła prosząco. Po chwili jeszcze raz. i jeszcze... - Chyba będziemy musieli ją wypuścić - stwierdził dziadziuś. - Chyba tak - potwierdziła babcia. Zeby ona się nas tak nie bała - westchnęła. I pomalutku podeszła do znajdujących się na dole drzwi od piwnicy. - Chodź malutka. Nie bój się - mówiąc to babcia otworzyła drzwi na oścież. A Kacusia tylko na to czekała. Wybiegła najszybciej jak potrafiła i zniknęła za drzwiami. - Jak szkoda - ubolewała babcia. Dlaczego ona się nas tak boi? Kiedy wreszcie do nas przyjdzie? - Nie martw się Klarciu - odparł dziadek. - Na pewno przyjdzie. Kiedyś przecież przestanie się nas bać, chociaż my jesteśmy tacy duzi, a ona taka maleńka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz