Dziadek codziennie wychodził do ogrodu, do Kacusi i
rozmawiał z nią, a ona nie uciekała już tak daleko jak poprzednio.
zaczęła nawet wyczekiwać przyjścia dziadka. Aż pewnego dnia...
Babcia akurat sprzątała w pokoju i mimochodem spojrzała na ogród.
Jakież było jej zdziwienie gdy zobaczyła, że dziadek
niesie Kacusię zgiętą w pół, przed sobą, a na rękach ma wielkie,
ogrodowe rękawice.
Kotka w ogóle nie oponowała, tylko biernie poddawała się
rytmowi dziadkowych kroków.Babcia domyśliła się, że wejdą z drugiej
strony domu i podreptała szybciutko im naprzeciw. Weszła, a właściwie
wpadła do pokoju dokładnie w chwili, gdy Kacusia zeskakiwała na podłogę.
Ale widząc babcię tak się przestraszyła, że dała susa w kierunku drzwi
ogrodowych. Zdesperowana babcia również dosłownie rzuciła się na drzwi i
zdążyła je zamknąć. Nie spodobało się to Kacusi, więc uciekła na
przedpokój. A stamtąd do pokoju. Gdy tylko się w nim znalazła, podbiegła
pod oszklone drzwi i próbowała przez nie wyskoczyć na zewnątrz, wydając
przy tym dźwięki obdzieranego ze skóry lamparta. Dopiero
teraz dziadkowie zauważyli, że zza uszka Kacisi wystaje piórko ptaszka.
Wyglądało to przekomicznie: miauczący przeraźliwie kotek z ptasim
piórkiem! Dziadek i babcia zanieśli się śmiechem, a Kacusia na chwilę
zamilkła zdziwiona. Po chwili wyła dalej, uciekając na przedpokój. A
stamtąd do piwnicy. Ale nie od razu zeszła niżej. Najpierw wskoczyła na
murek okalający schody i popatrzyła na świat przez znajdujące się tam,
maleńkie okienko. Następnie zbiegła na dół po schodach i znalazła się w
pralni. Sprawdziła możliwość ucieczki, ale wszystkie okienka były
pozamykane więc skierowała się do kotłowni. Tam również zeszli
staruszkowie. Kacusia była wyraźnie zmączona. Usiadła sobie na podłodze i
obserwowała ruchy babci Klary i dziadka Leona. A oni starali się
zachowywać spokojnie, żeby nie przepłoszyć kotka. Dziadziuś
usiadł sobie na starym krzesełku, a babcia stała i przemawiała
pieszczotliwie: kotek wydawał się być nieco uspokojony. Po krótkim
odpoczynku Kacusia podniosła się z podłogi i patrząc babci prosto w oczy
miauknęła prosząco. Po chwili jeszcze raz. i jeszcze...
- Chyba będziemy musieli ją wypuścić - stwierdził dziadziuś.
- Chyba tak - potwierdziła babcia. Zeby ona się nas tak nie bała - westchnęła.
I pomalutku podeszła do znajdujących się na dole drzwi od piwnicy.
- Chodź malutka. Nie bój się - mówiąc to babcia otworzyła drzwi na oścież. A Kacusia tylko na to czekała. Wybiegła najszybciej jak potrafiła i zniknęła za drzwiami.
- Jak szkoda - ubolewała babcia. Dlaczego ona się nas tak boi? Kiedy wreszcie do nas przyjdzie?
- Nie martw się Klarciu - odparł dziadek. - Na pewno
przyjdzie. Kiedyś przecież przestanie się nas bać, chociaż my jesteśmy
tacy duzi, a ona taka maleńka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz