W domu dziadków Kacusia znajdowała coraz to nowe
miejsca do spania. Ostatnio upatrzyła sobie krzesło blisko kominka.Nic
dziwnego: spod stołu nie było jej widać, a jak tam było ciepło i
przyjemnie! Tam też solidnie wysypiała się w ciągu dnia, a wieczorem
albo w nocy dawała miauczeniem znać, że chciałaby wyjść na dwór. Taka
sytuacja nie była zbyt wygodna zwłaszcza dla dziadka, który wstawał w
nocy, żeby otworzyć Kacusi drzwi, więc skoro teraz na dworze zrobiło się
cieplej, staruszkowie wymyślili, że najlepiej będzie, jeśli Kacusia
będzie miała własne, niezależne wyjście. Do tego celu najlepiej nadawała
się kotłownia. Było tam takie maleńkie okienko, które można było
pozostwić otwarte w dzień i w nocy. Ale znajdowało się
za wysoko nawet dla dziadków, a cóż dopiero dla takiego małego kotka... trzeba było jakoś temu zaradzić. W tym samym pomieszczeniu znajdowała się stara, metalowa szafa. Staruszkowie przysunęli ją pod okno. Oczywiście narobili straszliwego hałasu i zmęczyli się okropnie, ale cóż było robić... Następnie podsunęli pod szafę stary stolik. Na nim musieli postawić jeszcze taborecik, a przed taborecikiem na stoliku położyli kartonik ze starymi klockami, żeby po nim Kacusia mogła wygodnie wejść wyżej. Przy stoliku z kolei dziadek ustawił krzesło. A obok niego niżej niewysoką ławeczkę. Teraz wystarczyło tylko pokazać Kacusi ukończone dzieło. Dziadkowie byli z siebie bardzo dumni, kiedy Kacusia weszła do kotłowni.
- Popatrz maleńka - powiedziała babcia - teraz będziesz mogła wychodzić i wchodzić, kiedy tylko będziesz chciała. Wystarczy, że wejdziesz po tych schodkach na górę i już! Co ty na to?
Kacusia ziewnęła leniwie więc babcia nie była przekonana, czy dobrze zrozumiała o co chodzi. Sama więc weszła na ławeczkę i chciała nawet wchodzić wyżej, ale dziadziuś Leo zaprotestował:
- Daj spokój Klarciu, nie wchodź tam, bo jeszcze spadniesz i sobie coś zrobisz...
Tak więc babcia poprzestała jedynie na pokazaniu Kacusi ręką, jakie to spaniałe wyjście dla niej zbudowali. I wcale też dziadziusiowie nie musieli długo czekać, żeby się przekonać na własnej skórze, że Kacusia wszystko dobrze zrozumiała...
za wysoko nawet dla dziadków, a cóż dopiero dla takiego małego kotka... trzeba było jakoś temu zaradzić. W tym samym pomieszczeniu znajdowała się stara, metalowa szafa. Staruszkowie przysunęli ją pod okno. Oczywiście narobili straszliwego hałasu i zmęczyli się okropnie, ale cóż było robić... Następnie podsunęli pod szafę stary stolik. Na nim musieli postawić jeszcze taborecik, a przed taborecikiem na stoliku położyli kartonik ze starymi klockami, żeby po nim Kacusia mogła wygodnie wejść wyżej. Przy stoliku z kolei dziadek ustawił krzesło. A obok niego niżej niewysoką ławeczkę. Teraz wystarczyło tylko pokazać Kacusi ukończone dzieło. Dziadkowie byli z siebie bardzo dumni, kiedy Kacusia weszła do kotłowni.
- Popatrz maleńka - powiedziała babcia - teraz będziesz mogła wychodzić i wchodzić, kiedy tylko będziesz chciała. Wystarczy, że wejdziesz po tych schodkach na górę i już! Co ty na to?
Kacusia ziewnęła leniwie więc babcia nie była przekonana, czy dobrze zrozumiała o co chodzi. Sama więc weszła na ławeczkę i chciała nawet wchodzić wyżej, ale dziadziuś Leo zaprotestował:
- Daj spokój Klarciu, nie wchodź tam, bo jeszcze spadniesz i sobie coś zrobisz...
Tak więc babcia poprzestała jedynie na pokazaniu Kacusi ręką, jakie to spaniałe wyjście dla niej zbudowali. I wcale też dziadziusiowie nie musieli długo czekać, żeby się przekonać na własnej skórze, że Kacusia wszystko dobrze zrozumiała...
C. d. znajdziesz w książce "Bajkowe opowiadanie o Kacusi" Jagi Rudnickiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz