niedziela, 8 maja 2011

X. Zabawy z Kacusią

Czas biegł szybko naprzód, a Kacusia nabierała coraz większego zaufania do dziadków. Wracała jak bumerang i ani się staruszkowie spostrzegli, jak mogli już spokojnie zamykać za Kacusią drzwi. Owszem, wychodziła sobie na spacerek w cieplejsze, zimowe dni, ale zaraz wracała, żeby ogrzać bose nóżki przy kominku...Siadała sobie wtedy w koszyku z materacykiem,od dziadka, i mrużyła oczka. Ale kiedy tylko ktoś się poruszył zbyt głośno, Kacusia natychmiast szykowała się do ucieczki. Była bowiem w dalszym ciągu bardzo płochliwa. Chcąc temu zaradzić, babcia bawiła się z kotkiem. A wyglądało to tak: koszyk Kacusi był nakrywany kocykiem, pod który ona się chowała. Babcia poruszała piórkami na patyku z wierzchu koca, a Kacusia róbowała złapać te piórka od wewnętrznej strony. Babcia przesuwała piórka dookoła koszyczka, a Kacusia przemieszczała się szybciutko pod kocykiem. W niektórych momentach Kacusia wystawiała łapkę z wysuniętymi pazurkami spod kocyka i poruszała nią, chcąc zatrzymać wymykającą się zdobycz. A babcia w popłochu odsuwała kijek z piórkami, śmiejąc się głośno. Jaka to była wspaniała zabawa! Kacusia mogłaby się tak bawić godzinami, tylko babci tak szybko drętwiały kolana...
To były te niepowtarzalne momenty w jej krótkim, kocim życiu, w których zapominała ona o przeżytym strachu i samotności, o tym, że była taka mała i sama musiała troszczyć się o swoje potrzeby, 
i o swoją przyszłość... 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz