Czas biegł szybko naprzód, a
Kacusia nabierała coraz większego zaufania do dziadków. Wracała jak
bumerang i ani się staruszkowie spostrzegli, jak mogli już spokojnie
zamykać za Kacusią drzwi. Owszem, wychodziła sobie na spacerek w
cieplejsze, zimowe dni, ale zaraz wracała, żeby ogrzać bose nóżki przy
kominku...Siadała sobie wtedy w koszyku z materacykiem,od dziadka, i
mrużyła oczka. Ale kiedy tylko ktoś się poruszył zbyt głośno, Kacusia
natychmiast szykowała się do ucieczki. Była bowiem w dalszym ciągu
bardzo płochliwa. Chcąc temu zaradzić, babcia bawiła się z kotkiem. A
wyglądało to tak: koszyk Kacusi był nakrywany kocykiem, pod który ona
się chowała. Babcia poruszała piórkami na patyku z wierzchu koca, a
Kacusia róbowała złapać te piórka od wewnętrznej strony. Babcia
przesuwała piórka dookoła koszyczka, a Kacusia przemieszczała się
szybciutko pod kocykiem. W niektórych momentach Kacusia wystawiała łapkę
z wysuniętymi pazurkami spod kocyka i poruszała nią, chcąc zatrzymać
wymykającą się zdobycz. A babcia w popłochu odsuwała kijek z piórkami,
śmiejąc się głośno. Jaka to była wspaniała zabawa! Kacusia mogłaby się
tak bawić godzinami, tylko babci tak szybko drętwiały kolana...
To były te niepowtarzalne momenty w jej krótkim, kocim życiu, w których zapominała ona o przeżytym strachu i samotności, o tym, że była taka mała i sama musiała troszczyć się o swoje potrzeby,
i o swoją przyszłość...
To były te niepowtarzalne momenty w jej krótkim, kocim życiu, w których zapominała ona o przeżytym strachu i samotności, o tym, że była taka mała i sama musiała troszczyć się o swoje potrzeby,
i o swoją przyszłość...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz