- Nie bój się malutka, chodź...
Ale Kacusia nie dawała się przekonać. Owszem, można było się schylić i ją złapać, ale jaki miałoby to sens? Kacusia mogłaby się przestraszyć i więcej nie wrócić, a wtedy cały trud oswajania kotka poszedłby na marne. Trzeba mieć naprawdę anielską cierpliwość, żeby nie zrazić do siebie dzikiego stworzonka.
Coraz częściej teraz można było zobaczyć Kacusię w towarzystwie Maśka. Kacusia obejmowała jego łebek swoją łapką i starannie wylizywała maćkowe, rude futerko. Maciuś był bardzo zadowolony z takiego obrotu sprawy, ponieważ wiedział, jak trudno jest wylizać futerko w niektórych miejscach. A wylizywanie futerka to bardzo ważna sprawa. Dzięki temu właśnie wszystkie kotki są takie czyściutkie. Na utrzymanie futerka w czystości poświęcają bowiem bardzo dużo czasu w ciągu dnia. Nie tylko przed każdym jedzeniem, ale również po nim nabłyszczają języczkiem swoją kocią sierść, żeby była taka aksamitna i błyszcząca.
Podobnie Kacusia była zawsze bardzo starannie wylizana. Miło byłoby zanurzyć rękę w tak czyściutkim, puszystym i mięciutkim, kocim futerku...
Tymczasem zbliżały się chłody, których zapowiedzią była poranna mgła. Kwiatki w ogródku babci zaczęły więdnąć i nie były już tak okazałe, jak w pełni lata. Trawy pożółkły i położyły się pokotem na ziemię. Wyczerpane nieprzerwanym oślepianiem wszystkiego, co żyje, słońce, kładło się coraz szybciej spać, a dzień stawał się coraz krótszy. Tylko wspaniałe słoneczniki zdawały się niczym nie przejmować: kołysały się dumnie na wietrze i zachęcały ptaki do korzystania z ich smakowitych ziarenek.
- Opiekuj się babciu Kacusią, proszę... miau, miau...
Babcia w lot zrozumiała o czym Maciuś miauczał.
- Nie martw się - powiedziała. - Opieka nad Kacusią to prawdziwa przyjemność. - Zeby tylko chciała - dodała w myślach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz